„Poezja to nie rozpasana wyobraźnia, ale dyscyplina myślenia”1 – powiedział kiedyś w wywiadzie Zbigniew Herbert, dając do zrozumienia, że utwór liryczny nie jest bezładnym strumieniem świadomości, a dobry poeta musi stosować się do szeregu zasad. Podobnie jest z każdą improwizacją – literacką, muzyczną czy teatralną: odbywa się według ściśle określonych reguł. Gdyby nie one, improwizacja stałaby się nic nieznaczącą kakofonią.
Improwizacja teatralna a impro
Aby zrozumieć, czym jest musical improwizowany, trzeba najpierw umiejscowić go w świecie improwizacji teatralnej.
Improwizacja, czyli tworzenie dzieła na oczach widzów, jest zabiegiem tak starym jak sam teatr. Improwizowano w antyku, improwizowano w czasach nowożytnych (patrz: słynna commedia dell’arte), improwizuje się i dziś. Ukształtowana w XX wieku głównie na gruncie amerykańskim komedia improwizowana jest w Polsce nazywana „impro”, a na Zachodzie – „improv”. Polega na odgrywaniu na poczekaniu scen inspirowanych pomysłami widzów. Myliłby się jednak ten, kto podążając za definicją słownikową twierdziłby, że improwizacja to wykonanie czegoś „bez przygotowania”2. Artyści impro spędzają długie godziny na ćwiczeniu refleksu, kreatywności i pracy zespołowej (bo podstawą impro jest działanie w grupie), zaś sam spektakl nigdy nie jest, nomen omen, wolną amerykanką, lecz odbywa się według z góry ustalonego scenariusza, który może przewidywać np. że aktorzy wykonają godzinne przedstawienie na jeden zadany temat lub też serię krótkich, niepowiązanych ze sobą scen; że przez cały czas będą posługiwać się tylko pytaniami albo że zagrają w określonej konwencji: westernu, filmu grozy czy powieści fantasy. Scenariusz może zakładać stałą interakcję z publicznością lub też jej ingerencję tylko w określonym momencie. A zatem impro jest działaniem a vista, ale zasady gry muszą być dla wszystkich jasne. Tak dla wykonawców, jak i dla widzów. Jeśli artyści umówią się z widzami, że tego wieczoru wykonują długą formę fabularną z piosenkami – otrzymujemy musical improwizowany.
W tym miejscu wypada dokonać rozróżnienia na „musical improwizowany” pisany małą literą, rozumiany jako typ widowiska słowno-muzycznego, oraz „Musical Improwizowany” będący nazwą własną projektu impro związanego z warszawskim Klubem Komediowym. Niezależnie od tego, jak poszczególne grupy impro definiują i nazywają swoje długie formy słowno-muzyczne, w niniejszym artykule nazywam je zbiorczo musicalami improwizowanymi, bo tym właśnie są – przedstawieniami teatralnymi złożonymi z partii mówionych, śpiewanych i tanecznych (czyli musicalami) tworzonymi na oczach widzów (czyli improwizowanymi).
Jak wygląda musical improwizowany?
Wybierając się na musical improwizowany, nie oczekujmy wielkiej sceny uginającej się pod ciężarem scenografii. Impro jest esencją teatralności rozumianej jako spotkanie człowieka z człowiekiem, więc spodziewajmy się raczej kameralnej sali z podstawowym oświetleniem scenicznym, skromnej obsady i jednego lub kilku akompaniatorów zamiast wielkiej orkiestry. Akompaniament również jest improwizowany. Instrumentarium może być ograniczone do minimum (np. pianino) lub składać się z kilku elementów (perkusja, gitara, instrumenty klawiszowe, saksofon itp.).
Aktorzy musicalu improwizowanego najczęściej występują w neutralnych czarnych trykotach, jednakowych kostiumach albo prywatnych ubraniach. Muszą być gotowi do zagrania każdej roli, od księgowej po rakietę lecącą w kosmos, więc strój ma być wygodny i nierzucający się w oczy. Bariera między sceną a widownią jest stale przełamywana, więc panuje luźna atmosfera. Zdarza się też – jak w warszawskim Klubie Komediowym – że spektakl można podziwiać przy piwie i prażonej kukurydzy, bo na sali jest bar czynny przez cały czas trwania przedstawienia.
Wykonawca, czyli aktor–śpiewak–improwizator
Czy aktor z Romy, Capitolu albo „Baduszkowej” sprawdziłby się w musicalu improwizowanym? Wbrew pozorom, odpowiedź nie jest oczywista. Tradycyjny musical to długie godziny spędzone na cyzelowaniu dźwięków i studiowaniu kroków tanecznych, które na każdym spektaklu trzeba wykonać identycznie jak na próbach. Tymczasem w impro liczy się przede wszystkim umiejętność błyskawicznego reagowania na nowe sytuacje, współpracy (z partnerem scenicznym i widzem) oraz inteligencja pozwalająca snuć godzinną opowieść na podstawie przypadkowego hasła rzuconego przez publiczność. Aktor musicalu improwizowanego musi oczywiście dobrze śpiewać, ale już zdolności taneczne nie zawsze są wymagane. Nieraz lepiej od amanta sprawdzi się aktor charakterystyczny, bo ostatecznie w impro chodzi o wywołanie efektu komicznego.
Choć świat impro jest otwarty na teatralnych amatorów, polscy artyści musicali improwizowanych to w głównej mierze zawodowcy. W składzie powstałego w 2015 roku stołecznego Musicalu Improwizowanego są takie nazwiska jak Aleksandra Markowska (absolwentka ZPSM im. F. Chopina w Warszawie), Maciej Nawrocki (aktor telewizyjny, filmowy i dubbingowy, absolwent krakowskiej PWST) i Agata Sasinowska (aktorka serialowa po szkole muzycznej i Akademii Teatralnej). Łódzka grupa Impro Atak!, która włączyła musical improwizowany do swojego repertuaru na początku 2016 roku, składa się wyłącznie z zawodowych aktorów, kształconych w „Filmówce” oraz krakowskiej i wrocławskiej szkole teatralnej. Do obsady musicalu Impro Atak! należą m.in. Kamila Salwerowicz (aktorka Teatru Nowego w Łodzi), Piotr Gawron-Jedlikowski i Piotr Bondyra (aktorzy serialowi i teatralni, obaj znani z Trzech muszkieterów we wrocławskim Capitolu). Teatr Improwizacji Afront z Warszawy to z kolei absolwenci Szkoły Aktorskiej Machulskich.
Musical improwizowany na Przeglądzie Piosenki Aktorskiej
Być może w chwili, gdy piszę te słowa, gdzieś w kraju kiełkuje kolejny projekt tego nietypowego musicalu. W ostatnich latach grupy impro powstają jak grzyby po deszczu i trudno nadążyć za wszystkimi ich działaniami. Jedno wiadomo na pewno: musical improwizowany zagości w tym roku na Przeglądzie Piosenki Aktorskiej we Wrocławiu. Widowisko zatytułowane The Improv Musical Show w wykonaniu wrocławskiego Teatru Improkracja będzie częścią nurtu „off” jubileuszowego 40. PPA.
Do zmierzenia się z formą musicalu improwizowanego Improkracja przygotowywała się przez ostatnie dwa lata. Aktorów wspomagać będą na scenie muzycy z zespołu Impro Band, związani z Krakowską Szkołą Jazzu i Muzyki Rozrywkowej. Patrycja Wróbel, menadżerka Improkracji, która zgłosiła The Improv Musical Show na Przegląd, przyznaje w rozmowie z musical.pl, że nadchodzący występ na tak prestiżowej imprezie to „ważny krok w kierunku widzialności i edukacji improwizacji jako pełnoprawnej gałęzi teatru, jako sztuki samej w sobie, nie tylko narzędzia”.
Musical za trzy grosze?
Spektakl musicalu improwizowanego nie ma w sobie nic z megamusicali spod znaku Miss Saigon, Króla lwa czy Wicked. Wygląda raczej jak zwariowana próba do „prawdziwego” musicalu. Za to bilety są znacznie tańsze. Wstęp na Musical Improwizowany w warszawskim Klubie Komediowym (miejsca nienumerowane) kosztuje trzy razy mniej niż bilet w pierwszych rzędach na Pilotów w Teatrze Roma.
Czy więc musical improwizowany to niskobudżetowa alternatywa dla tradycyjnego musicalu? A może wręcz przeciwnie: parodia gatunku? Nie – ani zamiennik, ani karykatura. To raczej rodzaj zabawy teatralno-kabaretowej, która na zasadzie referencji (pop)kulturowej stylizuje się na musical. Jej urok tkwi w bliskości kontaktu aktor–widz, możliwości obserwowania w czasie rzeczywistym procesu tworzenia fabuły i piosenki, a ponad wszystko – w jednorazowości. Bo niezależnie, czy spektakl był udany, czy nie, w tej formie nigdy już się nie powtórzy.
Impro to specyficzna forma rozrywki, wybitnie wspólnotowa. O wiele bardziej niż od kunsztu artystycznego zależna od kontaktu międzyludzkiego. Nie każdy, kto lubi musicale, polubi też musical improwizowany, ale warto wybrać się na niego choć raz; pośmiać się z absurdalnych duetów miłosnych i przerysowanych postaci, posłuchać dobrych wokali i… nabrać dystansu do megamusicali.
11 lutego 2019
—